„Lepiszcze i rękoczyny”
25 maja ‒ 28 czerwca 2019
Centrum Sztuki Współczesnej Kronika | Bytom
kuratorka: Katarzyna KalinaBrzydko jest zasługiwać na karę, ale i mało chwalebnie karać.
Michel Foucault
— Jak wychodzisz to dostajesz od Państwa 50 zł. Zamyka się za tobą brama, masz na sobie ubranie, w którym tu trafiłeś i jedyne co możesz ze sobą zrobić to wejść do pierwszego sklepu z alkoholem i kupić „łyk talentu”. Najlepiej będzie dla ciebie jak zaraz tu wrócisz, inaczej młodsi w jakiejś bramie skopią cię i okradną z reszty, która ci zostanie. Jeśli nie przygarnie cię jakiś stary kolega, to jaką masz perspektywę? — opowiada nam ojciec trójki dzieci, którego życie już dawno zresocjalizowało, a więzienie upomniało się o niego po wielu latach, kiedy jest już innym człowiekiem.
— Tutaj? Możesz iść na kurs. Czego się nauczysz? Malować ściany — mówi lekceważąco jeden z najmłodszych osadzonych.
— Wszyscy tu byli i każdy może się dostać – mówi starszy, najbardziej doświadczony, nazywamy go „agentem”.
— Porady dla nowych? Najważniejsze, aby nie dać się zgnoić — mówi ten, który siedzi najdłużej, ponad połowę swojego życia.
Przed spotkaniem ogarnia nas strach. Potęguje go architektura więzienia: brama, poczekalnia, nagie, surowe mury i brak zieleni — przestrzeń niedostosowana do naturalnych potrzeb człowieka. Według regulaminu każdemu przysługuje 3 m2, podczas gdy badania psychologiczne wykazują, że do zachowania zdrowia psychicznego i fizycznego człowiek potrzebuje minimum 7. Mniejsza przestrzeń wywołuje agresję. Władza rzadko przygląda się systemowi więziennictwa, który choć bardzo kosztowny jest mało skuteczny. Temat ten interesuje raczej socjologów, psychologów, naukowców i artystów. W Polsce prawie połowa skazanych wraca do więzienia po odbyciu pierwszej kary. Wolność bywa trudniejsza od niewoli, a przecież celem ukarania jest przywrócenie skazanego społeczeństwu. W nowoczesnych więzieniach skandynawskich usuwa się kraty, a natura odgrywa tam rolę terapeutyczną. Patrycja Orzechowska pracowała jednak z osadzonymi w areszcie w Bytomiu. Bytom leży bardzo daleko od Skandynawii.
Kwiaty na naszej więziennej pustyni były tylko przeżutym, wyplutym, przeciśniętym przez szmatę, następnie wysuszonym i misternie ułożonym oszustwem. Żucie chleba jest czasochłonne i powoduje odruchy wymiotne, przeciskanie przez szmatę sprawia trud. Suszenie trwa kilka dni, a układanie płatków róży wiele godzin. Jedną różę oddajemy za paczkę papierosów. Prawdziwe rośliny są zabronione.
Rozmawiamy o tym z osadzonymi podczas warsztatów. Więźniowie uczą nas, jak rzeźbić z chleba. Podczas rozmów proponujemy wspólne zasadzenie drzewa na spacerniaku. Opiekunka więzienna odnosi się do pomysłu sceptycznie, jest przekonana, że roślina zostanie natychmiast zniszczona. Jeden z młodych osadzonych snuje marzenia o możliwości posiadania zwierząt w więzieniu, co również spotyka się z dezaprobatą. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że nowoczesne koncepcje więziennictwa zakładają łączenie zakładów karnych ze schroniskami dla zwierząt. Posiadanie psa jawi się jako symbol dorosłości i odpowiedzialności, ale też pierwotna potrzeba miłości. W więzieniu natomiast każdy osadzony jest odarty z dorosłości. To jedna wielka kolonia, w której opiekun jest wychowawcą i to do niego musimy zwracać się o pozwolenie na posiadanie rośliny, która może być nagrodą za dobre sprawowanie. Dobre jedynie w oczach opiekuna. Oprócz dostosowania się do życia według regulaminu ustanowionego przez system karny, należy dostosować się również do zasad egzekwowanych przez współwięźniów. Brak prywatności, ciągłe życie w stresie, całkowite wyrwanie z naturalnego środowiska rodzinnego powoduje przymusowe wejście w świat odrealniony, z wytyczonymi sztucznymi zasadami gry fantasy. Im dłużej gramy, tym trudniej wrócić do rzeczywistości. Nawet połowie może się to nie udać.
Strach znika po pierwszych pięciu minutach wspólnej pracy i rozmowy z ośmiorgiem osadzonych. Nie musimy się znać, nie musimy mieć tych samych poglądów na życie. Jesteśmy z nimi, a po drugiej stronie są „gady”. Jak karty w talii rzucone przeciwko sobie. W systemie skandynawskim osadzeni jedzą razem ze strażnikami wspólne posiłki. Na ostatnie zajęcia chciałyśmy przynieść skromny poczęstunek, aby wspólnie zasiąść do stołu. To niestety okazało się zbyt skomplikowane. Zjedliśmy skórkę z chleba oraz ryż — materiały, z których wspólnie tworzyliśmy nasze rękoczyny. Pożegnaliśmy się, doradzając sobie wzajemnie jaką przeczytać książkę. W areszcie najwięcej czyta się kryminałów… [www.kronika.org.pl]
Rękoczyny
seria dziewięciu fotografii | druk na papierze Hahnemühle Photo Rag Baryta | formaty: 24 × 36 cm, 30 x 45 cm, 45 × 30 cm, 30 × 40 cm, 36 × 48 cm, 54 × 36 cm | 2019
Seria fotografii wykonanych podczas warsztatów w areszcie śledczym. Układy rąk — zastygłe w pomnikowych gestach — nawiązują do rzeźb wytworzonych przez poszczególnych uczestników. Mężczyźni poproszeni o prezentację swoich dłoni na początku byli bardzo sceptyczni. Ich tatuaże okazały się danymi bardziej wrażliwymi od imienia i nazwiska. Wspólne pozowanie okazało się doświadczeniem spajającym grupę. Wzajemny dotyk dłoni niezwykle ożywił relacje. Warsztaty odbyły się w pomieszczeniu byłej kaplicy.
Lepiszcze
zasłona | druk na tkaninie bawełnianej | format 250 × 150 cm | 2019
Świat zza krat jest bardzo uporządkowany, wszystko rytmicznie podzielone na równe odcinki czasu i przestrzeni. Jedyną formą skutecznej ucieczki jest sen. Zasłona to obiekt z nadrukowanymi zdjęciami prac wykonanych z ryżu i chleba podczas warsztatów przeprowadzonych w areszcie śledczym. Podstawowe produkty spożywcze są tu wykorzystane jako spoiwo. Wielokrotnie przeżute, zmieszane ze śliną, a następnie wyplute są czymś nieprzyjemnym, nieestetycznym i bezkształtnym. Powstał specyficzny osobisty zestaw „discomfort food”.
Osadzeni zostali poproszeni o wykonanie obiektów związanych z tematem „rękoczynów”. Początkowo wszyscy się podporządkowali. Z czasem jednak prace wychodziły daleko poza obszar zbrodni. Oko zamknięte w dłoni zostało wykonane przez jednego z osadzonych, który aby tworzyć budzi się o 4 rano. Podczas dwóch godzin nocnej ciszy w sali więziennej każdego dnia tworzy misternie ułożone słonie z origami.
Gadzielnica
obiekt (chleb, niedopałki papierosów) | 2019
W gwarze więziennej gady to funkcjonariusze Służby Więziennej. Gadulec to język lub usta. Gadzielnica to słowotwór własny powstały z połączenia gada i popielnicy. Służy do kipowania. Patrycja Orzechowska prowadząc warsztaty z osadzonymi uczyła się od „najstarszych” z nich technik lepienia chleba. Przy okazji nauczyła się także niektórych słów z grypserki. Artystka dostała od uczestników projektu zadanie domowe. Nawiązanie do laleczki voodoo nie jest przypadkowe. Lalek tych używano jako narzędzia zarówno białej jak i czarnej magii. Wbijanie szpilek nie miało powodować bólu w danym miejscu ciała realnej osoby, ale raczej miało wzmacniać siłę rzucanego zaklęcia.
Tekst Katarzyna Kalina
Fotografie: Marcin Wysocki
Wystawa w ramach cyklu Służbówka.
Współpraca: Areszt Śledczy w Bytomiu